Mimo, że lipiec sople z ust zwisają mi Znów przywitałeś wiadrem z lodem Zdusiłeś ogień, choć się jeszcze trochę tlił Spalam się każdego dnia przy tobie W szparkę ust włożę klucz Niech się cisza stanie W szafce nóż chętny już Gotów na rozstanie Myślałam że przeczekam ten arktyczny chłód Pod ciepłym kocem skulę kości Pod biegunowym kołem czaję się jak tchórz Szukając wektora miłości W szparkę ust włożę klucz Niech się cisza stanie W szafce nóż chętny już Gotów na rozstanie