Znowu jednego mniej Znów otworzyłem się Wyciek zuchwałych słów Z niewyparzonych ust Z kajdan zerwało się Czarne odbicie mnie Granic rozsądku mur Zdmuchnęło niczym wiór Znów wytoczyło się Najcięższe z moich dział Z mostu z grubych rur Prosto w sedno – strzał! Przyznam, że lubię ból Lubię perfekcji brak Choć przez ten dziwny gust Co raz mniej bliskich mam Parę słów wstecz Dłoni ścisk Teraz w dłoniach twarz Zrzuć Figowe liście ze słów Niech szczęki opadną i Niech ludzie się filtrują Lub kłam! A nerwy pękną Ci w szwach W bawełnę zwiń słowa, lecz W tym cieple nie wyparują Z głównej roli w tło Sprawnie skurczymy się W epizodyczne coś W film niemy klasy B De-de-dezynwolturę masz Czemu nie użyć jej? Szepcze mi serce i Znowu jednego mniej Parę słów wstecz Dłoni ścisk Teraz w dłoniach twarz Zrzuć! Figowe liście ze słów Niech szczęki opadają i Niech ludzie się filtrują Lub kłam! A nerwy pękną Ci w szwach W bawełnę owiń słowa, lecz W tym cieple nie wyparują Zrzuć! Figowe liście ze słów Niech szczęki opadają i Niech ludzie się filtrują Lub kłam! A nerwy pękną Ci w szwach W bawełnę owiń słowa, lecz W tym cieple nie wyparują Bo gdy Bez pardonu zrzucasz swą myśl Sumienie sobie pieścisz i Flirtujesz z samotnością